Pięć lat - czy to możliwe, że już tyle czasu minęło? Pamietam każdą minutę tego Najstraszniejszego Dnia, jakby to było wczoraj... Należę do tych szczęściar na tym forum, dla których data urodzenia dziecka nie jest jednocześnie datą śmierci. Mam więc siedem miesiecy i sześć dni (+8 miesięcy ciąży) dobrych, pięknych wspomnień, których mi nikt nie zabierze. Oglądam zdjecia i filmiki, żeby nie zapomniec, jaka Hania była cudna, spokojna, delikatniutka. Moja jedyna córeczka, oczko w głowie Tatusia, starszego brata i dalszej rodziny. I pomyśleć, ze taka mała istotka zmieniła nas na zawsze. Jest tym niewidzialnym, nieprzytulalnym dzieckiem, o którym niektórzy nie wiedzą. Patrzą na nasza rozkrzyczaną rodzinkę z trzema urwisami i czasem ktoś wesoło zapyta: "To co, następna będzie córeczka?". Po latach jestem odporna juz nawet na słynne "Oj, ale nie ma pani wszystkich dzieci w domu!" (= bo nie ma dziewczynki). Ci, co wiedzą, zaskakują nas często zniczami na grobie, wieńcem nie wiadomo od kogo, dobrym słowem pamięci. Bardzo jesteśmy im wdzięczni.
Oglądałam dziś świetny film o stracie dziecka "Od początku" ("Return to zero"). Bardzo wszystkim polecam! Bohaterka mówi w pewnym momencie coś w rodzaju: "Ale dlaczego wcale się nie mówi o tym, ze po śmierci relacja z dzieckiem jest jeszcze silniejsza?". Właśnie tak to odczuwam. I tak już bedzie, dopóki się znów nie spotkamy.
Hanulko, pamietam i kocham ZAWSZE!
kasia, mama Hanulki (12.06.2009 - 18.01.2010), a także trzech ziemskich chlopaków.
http://funer.com.pl/epitafium,hania-markiewicz,6073,1.html
|