moja siostra w niedziele po 9 latach rozstała się z narzeczonym bo ją zdradził i też jechała ze mną samochodem mówi Boże dlaczego mnie to spotyka...dlaczego akurat ja...co miałam jej na to odpowiedzieć? niby mnie zawsze przy rozmowie przeprasza i mówi,że ona wie,że jej problemy w stosunku do moich to pikuś...ale mnie to wcale nie pociesza...dlaczego ja nie mogę się zamartwiać takimi błahostkami..że nie mam pieniędzy,że kłócę sie z Grzesiem? takie rzeczy są do naprawienia a czy ja mogę jakoś naprawić to,że mój synek umarł? przecież ja muszę nauczyć się z tym żyć, nikt mi go nie zwróci...choćbym chodziła na rzęsach to i tak nic nie da...;( ja od nikogo nie wymagam jakiegoś pocieszania, wysłuchania...ale chciałbym mieć po prostu święty spokój...przecież ja nie jestem żadną matką Teresą z Kalkuty...ja też mam uczucia i granice wytrzymałości...już dzisiaj tak sobie z Szymonkiem rozmawiałam,że żeby zaznać raz na zawsze święty spokój to tylko wziąć linkę i się powiesić....bo inaczej się nie da...;( Iwona mama aniołka Szymonka ur 02.08.2013 zm 24.09.2013[*][*][*] Adasia 30.08.2014 i córeczki w brzuszku <3