Też się skłaniam ku temu stwierdzeniu ale nie zgadzam się z dziewczynami, że małe problemy nie są ważne. To właśnie "małe" problemy i "małe "radości budują życie. Też przezywalam migdalki mojej córci, czy dzisiejszą wysypke synka. I największym problemem mojego dzisiejszego dnia, było to, że cgyba nie pójdę do pracy jutro. Nie myślę o tym, że to tylko wysypka, bo przecież Zuzia, to dopiero miała nie halo. Nie mogę bagatelizować małych rzeczy i odnosić ich do Zuzi. Bo to była sytuacja ekstremalna, która doryczy odsetka społeczeństwa. Nie płacze, kiedy umiera rodzic, csy dziadkowie kogoś znajomego, bo wiem, że taka kolej rzeczy. Ale potrafię z przyjaciółka przeżywać angine jej syna, bo to jej pierwsze dziecko i jest przestraszona. Ale to przyszło samo. Nawetnie wiem kiedy:) -------- "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|