Kochane rozumiem to narzekanie innych na całkiem błahe sprawy. Przez jakiś czas mieszkałam ze swoimi rodzicami a potem z rodzicami mojego męża, żeby było łatwiej. Ciągle narzekali że Kacper dużo płacze Moi rodzice nie mogli przez to spać, narzekali że za mało zajmuję się Karoliną (a ja ciągle byłam zmęczona 4 godz snu na dobę dawały się we znaki, mąż do pracy ...); siostra męża miała żal że zajęliśmy jej pokój i nie może swobodnie spotykać się ze swoim chłopakiem. Zajęliśmy jej pokój bo tam było najcieplej i Karolina mogła spać swobodnie na materacu bo nie lubiła spać w oddzielnym pokoju ... Pewnego dnia wróciłam z Kacprem z wizyty u lekarza - mała infekcja ... i zastałam swoje rzeczy w walone do drugiego pokoju ...żeby chociaż je położyła na łóżku ... po prostu leżały na podłodze ... Następnego dnia wróciliśmy do swojego mieszkania ... i tak byliśmy razem pół roku. Teraz mija 21 mies. jak Kacpra nie ma z nami i też potrafimy kłócić się o pierdoły ... życie wraca na swoje tory, choć na pewno bardziej się kochamy niż wcześniej. Nikt nie zrozumie naszej sytuacji dopóki nie zazna tego samego