smutno mi... dziś byliśmy z mężem u Gabrysia, zapliliśmy jej czerwone serduszko i utonęłam w morzu łez... To jest takie trudne i nie pojete, że nie ma mojego dziecka! Jak może jej nie być? Jak ktoś mógł mi ją tak poprostu odebrać? Proszę masz, naciesz się chwilę, zobacz jakie małe szczęście masz w ramionach, a potem prach - CIERP! Nie mogę tego ogarnąć ani sie z tym pogodzić. Nie tak miało być! Nikt nie ma prawa decydować o naszym cierpieniu i nikt nie ma prawa nam go zadawać. Boże coś ty mi zrobił?! Zniszczyłeś moją przyszłość, moje serce, moje życie... Cieszy cię to, że nas tak dużo tu jest?! i jak jeszcze słyszę o tych wszystkich wrednych rodzicach, którzy skazują swoje dzieci na śmierć i ból, to ja się pytam, dlaczego do jasnej cholery im się nic nie przytrafi? Czemu oni nie cierpią tylko te bezrobnne dzieci?
Miliony pytań, żadnej odpowiedzi. I tylko my same z tym ciężarem... z tą wszechogarniającą pustką... "Wylane łzy matki w rozpaczy za dzieckiem, nigdy nie wysychają."
mama aniołeczków Igorek ur.zm.10.04.2014 Gabrysia ur. 13.02.2013 zm. 15.03.2013 oraz Matylda ur. 02.10.2009
|