Po śmierci synka wszystko porozdawałam. Nie było tego dużo, ponieważ Wituś był w domu tylko 2 miesiące, pozostałe 2 miesiące przebywał w szpitalu. Kilka zabawek, kaftaniczki, jakieś śpioszki, sweterek. Żałuję, że nic nie zostawiłam. A jednak...w domu pozostała koszulka do chrztu, którą miał nałożoną na ubranko, gdy leżał w trumience. Na tej koszulce, z tyłu pod szyją, były dwie plamki z jego krwi - prawdopodobnie człowiek, który go ubierał, niechcący koszulkę poplamił (dziecko po sekcji nie było dobrze umyte - to widziałam ). Ta koszulka nadal leży w szafie, owinięta w białą serwetkę. Raz na kilka lat wyjmuję ją, zrobiłam to także niedawno. Okazało się,że te plamki nadal są, trochę pożółkły, zbladły, ale są widoczne. To jest moja pamiątka. Boże, minęły 33 lata, a ja nadal widzę te krew na jego ciałku...
|