Przełamałam się dziś. Poszłam do kościoła, a raczej do klasztoru na mszę. Wszystko fajnie. Zbliża się koniec i okazuje się, że jakieś dzieci będą śpiewać po mszy kolędy. Moja Matylda chciała posłuchać. Kończy się msza, dzieci zaczynają śpiewać i co śpiewają? Kolędę dla nieobecnych. Mam dość zabieram Matylde idziemy pod ołtarz zabrać poświęconą kredę i kogo spotykam. Dziewczynę ze szpitala co była ze mną na sali po porodzie. Ona taka szczęśliwa ze swoim dzieckiem - moja Gabrysia byłaby taka sama. I wychodzę tonąca w morzu łez z kościoła. Boże nawet tam sobie ze mnie drwisz? Ja wszystko rozumiem ale nie ma takich zbiegów okoliczności. Jedno jest pewne - już nie idę do kościoła.
Tym bardziej, że pierwszy raz keidy poszłam po pogrzebie Gabrysia do kościoła, trafiłam na troje chrzcin i dwa roczki. To dopiero był sajgon. Wiem kiedy jest u nas chrzest i dlatego wybrałam późniejszą mszę. Ale jakimś dziwnm zbiegiem okoliczności wszystkie te uroczystości ktoś przeniósł na późniejsza godzinę. Nie mam sił. Wysiadam. Ten ogrom tragedi przerasta mnie coraz bardziej. Na kazdym kroku mam ochotę ryczeć i wrzeszczeć na cały świat! Niech ktoś do cholery wytłumaczy mi dlaczego moja Gabrysia urodziła się z HLHS? Dlaczego w XXI wieku nie mogli jej pomóż lekarze? Dlaczego nie była ani jeden raz w domu w swoim łóżeczku i dlaczego nie mogę jej teraz przytulić? Do diabła z taką rzeczywistością.
PS. oddam gratis moje życie komuś innemu - nawet dopłacę, ale niech ktoś to ode mnie weźmie. Chcę się obudzić z tego chorego snu... "Wylane łzy matki w rozpaczy za dzieckiem, nigdy nie wysychają."
mama aniołeczków Igorek ur.zm.10.04.2014 Gabrysia ur. 13.02.2013 zm. 15.03.2013 oraz Matylda ur. 02.10.2009