Kiedyś myślałam, że jestem gotowa by odejść (garść leków nasennych) tym razem wystraszyłam się tego, że mnie nie będzie ..... i nie dlatego, że mam Karolinkę.
Siła, uśmiech, zadowolenie z siebie wszystko ładnie się układało az do dzisiaj. Komentarz, który usłyszałam na cmentarzu dobił mnie zupełnie. Pewna pani skomentowała że po co te maskotki, wiązanki te nagrobki, wszystko na pokaz. Innych nie stać na pomniczki. Lepiej te maskotki dać biednym dzieciom. Akurat tylko my staliśmy w alejce. Poprosiłam męża żeby zwrócił uwagę tym kobietom. Jak to mąż: "przestań a niech sobie mówią". Tak bardzo mnie to wszystko zabolało. Mąż oczywiście powiedział, że nie słyszał co mówią? - nie wierzę. Mogłam to sama zrobić ale brakło mi odwagi. W imieniu osieroconych matek pytam Jakim prawem? Jakim prawem mnie ranisz kobieto? Czy rozumiesz co mówisz? Co to znaczy na tym cmentarzu bogaty - biedny. Tych dzieci nie ma i nie będzie. Może wiatraczki, maskotki, aniołki to kicz dla jednych, może głupota ale dla mnie pomniczek, maskotka, to świętość, to cząstka mnie. Ciężko na duszy, łzy płyną strumieniem, a moje dziecko daleko, daleko odemnie ......
Kacperkowi ((***))
|