Od wczoraj przeżywałam chwile grozy. Z tyłu za uchem wyrosła mi jakaś kulka - guzek. Wczoraj wieczorem był nawet spory. Dziś trochę się zmniejszył. Wystraszyłam się. Dziś pół ranka przeryczałam bo myślałam że to to na pewno coś poważnego i pewnie umrę. Mogę cierpieć i takie tam. Poszłam więc do lekarza. Okazało się że to powiększony węzeł chłonny (na szczęście tylko jeden), który mógł zostać podrażniony przez zauszniki okularów, i dodatkowo infekcja wirusowa. Diagnoza nic poważnego. Dostałam leki przeciw wirusowe i masć z antybiotykiem. Niby nic poważnego a ja już w myślach - śmierć i co będzie z moją rodziną. Wszystko przecież zdarzyć się może, życie bywa takie ulotne. Od kiedy Kacper zmarł wszystko dla mnie jest poważne nawet infekcja. Chyba nigdy już nie będę normalna i będę się wszystkim wokół przejmować.