Ewelinko...Przytulam Cię wirtualnie mocno... Z tymi przyczynami, to nie wiedzieć źle, wiedzieć...to i tak się znajdą pytania typu "skąd to?" Ja wiem, co było bezpośrednią przyczyną śmierci mojej Zuzi, ale nie wiem, co było przyczyną jej wad i chorób. Szukałam, drążyłam...Nadal co jakiś czas szukam informacji, czy coś może zostało nowego odkryte, bo przecież medycyna wciąż idzie do przodu. A tu cisza. Nadal nie wiem.
Dla mnie istotne było ryzyko, jakie występuje dla kolejnych dzieci. No i cóż...Ryzyko było takie samo, jak w przypadku pierwszej córki. Czyli znikome. I tego się trzymałam. To było dla mnie pocieszające. Byłam pod bardziej ścisłą kontrolą w ciąży, niż "standardowa" ciężarna, miałam więcej badań. Drżałam o ciążę, a jednocześnie pocieszałam się, że przecież większość ciąż kończy się narodzinami różowych, głośno krzyczących, zdrowych dzieci. "Demony" pojawiały się z każdym drobnym problemem w ciąży, wtedy bałam się. Znałam przecież inne historie m.in. z "dlaczego", które nie ułatwiały ciąży. Ale udało się. Mam dwoje zdrowych dzieci. I jestem szczęśliwa, że podjęłam to "ryzyko" bycia w ciąży dwukrotnie po Zuzi. ----- Mama Królewny Zuzi 23.08.07-06.06.08* Księżniczki Natalki 24.09.09 Księciunia Nikosia 24.01.12 ----- "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|