Grób przysypany, godzinę go dzisiaj odśnieżaliśmy, taki malutki :(. A przez 3 dni nasypało tak, że zasłoniło wszystko. Za kilka dni kuzyn Tymusia, skończy roczek. A mieli bawić się razem, mieli być najlepszymi kumplami :(. Został tylko on. Tak strasznie mi z tym ciężko. Tyle dzieci znajomych urodziło się w podobnym czasie jak Tymuś. Tyle będzie pierwszych urodzin. Tylko dla TYmusia już nie nadejdą :(. Mam tylko nadzieję, że nie bedzie mrozów, żeby zamiast autka/pchacza/stosu zabawek postawić mu pomniczek. To straszne, że wszystkie dzieci tyle już osiągnęły, a moje dziecko przysypane tym śniegiem w ziemi skutej lodem. Tak czasem zastanawiam się, czy nie jest Mu zimno, takie głupie zastanowienie, oderwane od rzeczywistości. I tylko tyle mogę dla Niego zrobić, sprzątnąć śnieg, zapalić znicze, żeby przynajmniej one dały trochę ciepła. Tak bardzo chciałabym Go tulić. Nosić, ciągnąć sankami. Do teraz nie jestem w stanie oglądać zdjęć, każde zdjęcie roześmianej buźki odczuwam jak nóż w samo serce. Brakuje mi tchu, coś jakby zatykało nos i usta. Serce nagle ciąży, tak jakby ważyło tonę. Nie potrafię, czuję się przez to czasami jak wyrodna matka, że nie potrafię.
|