Piekna i sciskajaca serce historia.Moj synek Lucas tez odszedl w moich ramionach i tez mu na to pozwolilam,niestety on byl przed trateochomia,juz nie zdazyl bo zniszczyli mu pluca poprzez zbyt mocna wentylacje...ja czulam ze moj skarb chce odejsc,dawal nam to do zrozumienia od dwoch dni i 3 grudnia rankiem postanowil odfrunac do lepszego swiata...tez nadal nachodza mnie mysli ze moze powinnismy jeszcze go reanimowac ale wiem ze podjelismy dobra decyzje choc tesknie za nim tak bardzo i serce mi peka.Lucas juz nie mial sily walczyc i kazda reanimacja niszczyla mu coraz bardziej pluca i moj LULU cierpial za kazdym razem bardziej.A tak w spokoju zasnal w moich ramionach a ja tulilam go az zrobil sie zimny i jeszcze pare godzin pozniej...Juz nie czul bolu i strachu,byc moze byl szczesliwy ze uwolnil sie z tego cierpienia...Moze Ty tez podjelas dobra decyzje? EwelinaW napisał(a): > Moja Zuzia walczyła 9 miesięcy. Wiem,że walczyła po to,aby ostatni tydzień spędzić w domu,w końcu go poznać.To było najpiękniejszych osiem dni w moim zyciu. Odeszła w moich ramionach.Tego dnia miała duszności, ostatni atak był lżejszy niż poprzednie dwa,ale zaczęłam ją wentylować. Miała rurke tracheostomijną. wentylowałam,a ona robiła się coraz słabsza.Zebrała w sobie siły, oworzyła szeroko oczka i tak mocno się wtuliła do mojego serca...i uśmiechnęła najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałam w jej króciótkim życiu.na chwile przestałam wentylować i prosić ją,aby zostało. po prostu zamilkłam i pozwoliłam jej odejść.jej oczka zamykały się a uśmiech gasł...została spokojna minka,zadowolona.znów wentylowałam,ale już nie prosiłam jej,a Boga aby ją oddał,ale On jej nie oddał.
> Pogotowie ją reanimowało,takie malutkie całko,miałam ochotę im powiedzieć,żeby już dali Zuzi spokój,a z drugiej strony chiałam,aby odżyła.
> Wiem,że jest teraz już zdrowa i szczęśliwa i pożegnała się ze mną najlepiej jak mogła. Nie bałam się gdy odchodziła,czułam tylko żal, rozrywający żal...jutro pogrzeb. mama aniolka Lucas'a ur.14.05.12;zm.03.12.12
|