Dzisiaj miałam problem żeby podnieść się z łóżka, żeby wstać, zebrałam się o 11, dopiero teraz zmuszam się, żeby coś zjeść. Taki piękny dzień. Dzisiaj powinnam spacerować z Tymciem, albo siedzieć z nim w ogrodzie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wszystkie najpaskudniejsze rzeczy zawsze mnie dotyczyły. Nie rozumiem, dlaczego zawsze wszystko wali mi się na głowę, dlaczego jak już jest dobrze, to coś się musi zepsuć. Dlaczego? Byliśmy szczęśliwą rodziną, z dwójką dzieci, dlaczego jedno musiało odejść. Ehhhh. A z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że mój żal jest bezcelowy. Jakby miał coś dać, zwrócił by życie mojemu najkochańszemu synkowi, to rozpaczałabym ile by było trzeba, a tak. Nie ma nic sensu.
|