Tak Dorotko, pojechały do dziadków. Wrócą straszliwie rozpieszczone, ale co tam. Dzieckie prawo, żeby dziadkowie rozpieszczali. Ja Lusiaczka smoczek, który lubiłam najbardziej noszę w torebce ze sobą cały czas. A jej pokój jest nadal jej, teraz jestem u Lusi i piszę posta. I tak go nazywam. Ubranka wszystkie zostawiłam. Nie mogę jeszcze oddac. Nawet te, których nigdy nie nosiła leżą w szafie schowane w pudełku. Czasami do nich zagladam i wącham jak wariatka, ale tylko czasem, bo potem chodzę nieprzytomna parę dni. A poza tym to tęsknię niemiłosiernie. Bardzo mi jej uśmiechu brak, i śmiechu i gadania. I pyzek i noska i wszystkiego. Bardzo, bardzo mi zalazła ta moja córeczka za skórę. Czuję się trochę tak, jakbym żyła z nią cały czas. Jakby właśnie pod skórą utaiła się moja córeczka. Świat jej nie widzi, ale ja wiem, ja czuję, że tam jest. Już nigdy nie będę czuc się samotnie. Czy to nie dziwne? Nawet w płaczu czuję jej obecnośc. Opiekuje się mną mój Lusiaczek. Moja kochana, maleńka dziewczynka.
Pozdrawiam Was mamusie...
Tajemnica miłości większa jest niż tajemnica śmierci. (O. Wilde)
Mama Mai, Julii i Aniołeczka Lusi http://lucjahelena.pamietajmy.com.pl
|