No wła¶nie, płacz był w tych momentach o których piszesz. Gdy dowiedziałam się, że nie dało się go uratować nie było płaczu, był wrzask z głębi, krzyk jak przy porodzie. Co¶ wydarło mi czę¶ć mnie i ta luka pewnie będzie już zawsze. A to miejsce boli jak cholera. Ale nie potrafię tego wylać z siebie w formie łez. Zawsze dużo płakałam, miałam oczy w tak zwanym mokrym miejscu. Ale teraz nie potrafię. Wszystko w głębi się kotłuje, wrzeszczy i krzyczy tak jak wtedy kiedy dotarło, że moje dzieci±tko nie żyje. Tylko co z tego, płakać nie mogę, bo on mi dziecka nie zwróci, a tylko przeraża starszego syna. Obiecuję sobie jak wyl±duje za 2 tygodnie nad morzem, przy braku ludzi, wywrzeszczę w ten bezkres swój cały żal, bo inaczej nie potrafię. Ten ryk, krzyk który z siebie wtedy wydałam chciałby wyj¶ć. Ale jak, skoro zawsze byłam taka twarda i nadal gram tward±.
|