Kochana Kasiu, dziękuję Ci za Twoje słowa. Jakie to szczęście w nieszczęściu, że znalazłam "dlaczego". Zupełnym przypadkiem, szukając odpowiedzi na moje "dlaczego?". Dziś minął tydzień od pogrzebu Lusi, tylko tydzień i aż tydzień, wydaje się jak wiecznośc. Wstaję rano do dzieci, wyprawiam do szkoły, przedszkola i wracam do tej pustki. Wtedy jest najgorzej. I w samochodzie. Najwięcej płaczę w samochodzie. Bo ona wszędzie ze mną była. Cały czas. W ciągu 6 miesięcy jej życia zostawiłam ją z kimś może parę razy. więc teraz jest tym trudniej. Chodzę codziennie na cmentarz, nijak to nie pomaga, ale chociaż przez chwilę czuję, że jestem przy niej. Jak jej tam musi byc zimno! Trumienka piękna, i w ten kocyk który dostała od cioci ja opatuliłam, i sukieneczkę czerwoną włożyłam i czapeczkę, w której wygladała tak rozkosznie. Ale jak jej tam musi byc zimno pod tą ziemią! I niech mi nikt nie mówi, że to tylko jej ciało, że jej tam nie ma. To jest JEJ ciało, powstałe z mojego, wykochane w każdym centymetrze, wypielęgnowane i wycałowane. Ona tak lubiła się kąpiac! Jak to wszystko możliwe? Przecież ona miała tylko katar! Jak to wszystko pojąc, przeżyc, przebolec. Życ dalej? Jakiś nonsens.
Tajemnica miłości większa jest niż tajemnica śmierci. (O. Wilde)
Mama Mai, Julii i Aniołeczka Lusi http://lucjahelena.pamietajmy.com.pl
|