MIAŁAM POTWORNY SEN... śniło mi się właśnie że w pokoju dziecka obudził mnie głos Szymonka "Mamusi, mamusi" ale jego nie było a spaliśmy razem... pobiegłam za głosem do drugiego pokoju... na balkon... a on, w piżamce, tej którą ma dziś na sobie, wisiał z uśmiechem na twarzy po drugiej stronie balkonu trzymając się obiema rączkami sznórka mówiąc "Mamuś patrz Szymon skacze"... krzyknełam "nie" a on skoczył... spadł na nóżki, pupę i uderzył tyłem głowy o chodnik,odbiła się dwa razy... nie było krwi... w piżamie złapałam telefon i zadzwoniłam na pogotowie, pani powiedziała że na 100% tego nie przeżył... zbiegłam na dół z tyłu za blok... nie było ciała, nie było krwi, nie było śladów, jakby nic się nie stało... były tylko ślady opon po dużym aucie, ale to było już jakieś inne miejsce, u mnie za blokiem tak nie jest... pytałam ludzi, biegałam i pytałam ludzi czy coś widzieli ale to też nie była moja okolica... w końcu ktoś powiedział, że jakaś ruska karetka zabrała małe dziecko, chyba chłopca, chyba płakał... nagle dostałam smsa od męża "przyjeżdżam, naszykuj małemu paszport"... potem gdzieś po niego pojechałam, ale to nie było nasze lotnisko... był z ze znajomymi, chłopaka znam, dziewczyny nie widziałam na oczy ale rozmawiałyśmy jakbyśmy się dobrze znały... pytała wciąż czy mam ochotę coś zjeść i wkazywała różne potrawy a mnie zbierało się na mdłości... kupiłam w sklepie kaszkę i mleko dla Szymon... wkońcu idąc ulicą, której nie znam, do samochodu usłyszałam za plecami głos męż "a gdzie Szymonek"... odpowiedziałam "Szymonka nie ma, Szymon nie żyje"... obudziłam się...
Kuźwa mam drgawki i się poryczałam... od wieków nic mi się nie śniło... albo nie pamiętam... ja pierdykam nie myślę nawet logicznie... od pół godziny siedzę i patrzę czy Szymon żyje...
Tomuś pomóż... Mamuś nie rozumiem o co chodzi... buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|