Czas biegnie trochę szybciej. Pamiętam jak na początku dłużył się każdy dzień. Zdawało się, że minuta jest niewyobrażalnie długa, tak że przetrwanie każdej następnej wydawało się nielada wyczynem.... to się zmieniło. Nie zmieniła się pustka i tęsknota ale stopniowo życie Cię wciąga, tzn.zupełnie inaczej niż wcześniej ale jednak codzienne obowiązi pchają do przodu. I myslę, że to dobrze choć na początku bardzo mnie to buntowało. My z mężem mieliśmy taki moment gdy poczuliśmy, że chcemy jeszcze żyć, że może jeszcze da się być szczęśliwym, gdy stopniowo zaczynało się po prostu chcieć... Troche czasu nam to zajęło, ale myślę że taki etap prędzej czy później u każdego z nas się pojawia. I jakoś próbujemy żyć. Nie ma dnia, żeby nie brakowało mi Franusia, ciągle są łzy i ból ale jest tez pogodzenie się z tym, że tak już będzie.
Mnie ciągle najbardziej boli świadomość cierpienia dziecka, to że nawet jednego z tych dni Franuś nie mógł spędzić w domu... Kochana, przytulam Cię bardzo mocno i życzę dużo sił.
Dobranockowe światełka dla naszych Chłopców ((*))((*))((*))((*)) mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia Moje Skarby! http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl
|