Dziewczyny mam kryzys. W niedzielę byłam w Kościele. Poszliśmy wieczorem, żeby nie było tłumu. Okazało się, że msza była odprawiana w intencji pierwszych urodzin dziewczynki. Ksiądz na końcu mszy poprosił jej rodziców aby z mała do niego podeszli. Zaczął się za nią modlić, błogosławić. Ja w tym momencie myślałam, że zaraz wybuchną. Poczułam taki niewyobrażalny żal do Boga, że ja nie mogę trzymać mojej córeczki, że nigdy nie będę obchodzić z nią jej urodzin. Miałam wrażenie, że z żalu pęknie mi serce. Rozpłakałam się ale ledwo powstrzymałam krzyk. Mój kochany mąż na szczęście był przy mnie i jakoś dałam radę ale to było straszne. Do tego wszystkiego moja siostra pytała czy zostanę mama chrzestna jej synka. Na początku się zgodziłam ale po tym incydencie w kościele myślę, że nie dam rady. Mam nadzieję, że nie będzie miała do mnie żalu. Z drugiej strony zawsze chciałam być chrzestną jej pierwszego dziecka i zawsze mówiłyśmy,że tak będzie. Do tej pory nawet nie odważyłam się zobaczyć siostrzeńca choć ma już miesiąc. No i jeszcze moja koleżanka z za biurka jest w ciąży i ciągle o tym mówi a ja nie mam siły dzielić z nią szczęścia. To wszystko jest takie trudne, że chyba zwariuję. mama Asi *+20.12.2010
|