Moje Triduum Paschalne 2011
Wielki Czwartek. Wieczernik – miejsce wielkich nadziei na przyszłość, wzajemnej życzliwości i z Bogiem biesiadowania. I tylko to dziwne przeczucie w tle. Takim miejsce był nasz dom przed tym Najstraszniejszym Dniem.
Wielki Piątek. Ludzie w dobrej wierze kaleczą ciało Jezusa, a także naszej Córeczki – igły, wenflony, rurki, a potem ślady reanimacji i sekcji. Zasłona przybytku rozdarta jak serce Matki. Prosektorium, cmentarz, „A myśmy się spodziewali…, (że On właśnie miał wyzwolić Izraela)”.
Wielka Sobota. Milczenie Boga. Między „Nie ma Go tu” a „Zmartwychwstał” istnieje ogromna przestrzeń bólu, rozpaczy, zwątpienia, niemocy. Jej grób pozostaje zamknięty. Jako rodzice ponieśliśmy największą klęskę – nie uchroniliśmy naszego dziecka od śmierci. Bóg Swojego też nie uchronił, więc teraz milczymy wspólnie.
Niedziela Zmartwychwstania. Aniołowie u pustego grobu są „tylko” znakiem, że istnieje gdzieś odpowiedź. Światłość, która od nich bije miesza się ze światłością poranka, więc można tylko zamknąć oczy i oddychać tym samym światłem, co Jezus i nasza Hanulka – tym samym Bogiem, w którym żyją, poruszają się, SĄ!
|