Dziś mija 12 tygodni od momentu odejścia moich Serduszek do nieba.... Jest mi cięzko. Ptrząc na zegarek dokładnie o 22giej zdałam sobie sprawę, że właśnie o tej godzinie odszedł Tymuś jako ostatni z rodzeństwa......dziewczynki "poszły" przodem...... W piątek wracam do pracy i nie wiem jak dam sobie z tym wszystkim radę. Chciałabym zasnąć i po prostu się nieobudzić..... Nie czuć tego bólu, a boli całe wnętrze i nie jest lepiej. Czasem zapominam o zalu i wtedy mam taką złudną nadzieję, że to moment oswajania się z tym co się stało, moment ukojenia i ulgi, ale wtedy wszystko wraca... wraca jakby to co się satło, stało się wczoraj.... i boli........