Dużo myślałam o przypadku tego lekarza - ktoś, kto sam stracił dzieci, pośrednio przyczynia się do bólu innych rodziców. To nie jest "ironia losu", tylko spirala zła, która się nakręca, jeśli tego zła nie zatrzymamy na sobie. Zatacza ono szerokie kręgi. Wierzę w Boga, wierzę też w szatana - osobowe zło, które się z tego cieszy. To dla mnie wielka przestroga. Walczę o to, żeby śmierć mojej córeczki nie stała się powodem kolejnych tragedii - zaniedbania pozostałych dzieci, wychowania ich w poczuciu, że są marną namiastką Tej, którą straciłam, rozpadu małżeństwa. Niby mnie to nie dotyczy, ale czasem straszne myśli przelatują przez mózg, wbijając się ostrą szpilą. Wiem, od kogo pochodzą...
Nie żywię złych uczuć do tego człowieka, jest mi go bardzo żal. Wątpię, czy akurat przypadek Hanulki będzie tym niosącym zmianę, ale wierzę, ze jego dzieci w Niebie znajdą jakiś sposób, żeby ta zmiana nadeszła.
Zapalam dziś dla nich światełka (***) (***)
I dla Ciebie, Moja przecudna Córeczko (*)(*) (*) I dla Tomulka oczywiście też (**) (**) (**)
kasia
|