Tak bardzo brakuje mi synka, tak nie umiem się zebrac w sobie i ruszyc na przód. Wczoraj poszłam na ostatnią mszę i płakałam na całej, ludzie się patrzyli ale ja ich nie widziałam, myślałam, że jak pobędę na mszy, jak się wypłacze,oczyszczę, to wrócę do domu i od rana zacznę nowy dzień pełen siły...Myliłam się. Czasami mam wrażenie, że im więcej wierzę tym bardziej obrywam od codzienności.
Przepraszam, że piszę jak mi źle, że nie piszę, że jest dobrze, że nie pisze żeby siebie i Was motywowac, ale nikt mnie już oprócz Was nie słucha... Poza tym totalnie nie umiem prosic o pomoc, chyba wolę byc sama, bo kto mi powie jak życ? Nikt. Życie toczy się dalej, a dla mnie już nie. Trochę zazdroszczę Wam mamy, które staracie się o swoje maleństwa pod sercem, macie cel, który choc trochę daje jaśniejszą przyszłośc. Ja mam córeczkę,chcę byc dla Niej, ale nie wiem jak, nie umiem teraz życ, jak życ?
Chciałam byc silna dla mojego synka, mojego bohatera, chciałam żeby też był ze mnie dumny, ale dziś nic już nie wiem i nie mam na nic siły, niech życie toczy się dalej mnie omijając. Może gdybym dostała jakiś znak, że Adaś jest blisko, że to wszystko miało sens, że za jakiś czas będziemy razem, ale niestety cisza... Czuję się tak jak by moja dusza próbowała się ze mnie wydostac rozrywając mnie od środka, źle się czuję tu, teraz...Brak planów, brak przyszłości, brak perspektyw, szaro bura ciemnośc...
Wszystkim mamom starającym się o małe bijące serduszko pod swoim sercem, o małą fasolkę pełną radości życzę żeby miały szansę poczuc macierzyństwo w pełni i żeby nigdy więcej nie musiały korzystac z takiego forum jak to... Wszystkim mamom, które są z Nami i dla tych, których jest to początek drogi życzę sił i wytrwałości w życiu codziennym, żeby ból Was omijał, a Aniołki dawały znac że są i są blisko. Że nie jesteśmy same, opuszczone, stęsknione...
Ściskam Was mocno... {(**)}
Kasia
Mateuszku {*} Adasiu {*} Każdego dnia kocham Was bardziej... Dziś - jeszcze więcej niż wczoraj, a i tak mniej niż jutro. Wasza na zawsze Mama
|