Dziś nasz Stefcio ma 7 miesięcy i 6 dni - dokładnie tyle, ile Hania, kiedy umarła. Niby od początku jest tak zupełnie inny niż Siostrzyczka, ale od kilku dni trzy razy częściej sprawdzam, czy oddycha, kiedy śpi...
Mieliśmy ostatnio bardzo ciężki czas, chłopaki chorowały dwa miesiące niemal bez przerwy. Starszy leżał kilka dni w szpitalu, bo nagle w środku nocy dostał strasznych drgawek gorączkowych, nie było z nim kontaktu - trzymałam go w ramionach, czekając na pogotowie i ogarnęło mnie znów to straszne uczucie bezsilności i otępienia, znane z Najstraszniejszego Dnia. A najbardziej niesamowite było to, że wieczorem przed tą nocą, kiedy Jerzyk nam zaniemógł, czułam bardzo mocno obecność Hanulki. Stefcio oderwał się wtedy nagle od piersi i patrząc gdzieś w przestrzeń, zaczął się strasznie zaśmiewać. Wiadomo - on widzi to, co ja tylko czasem czuję. Wierzę, że to Hania mnie umacniała w tym czasie. A ja... biegając z lekarstwami od jednego synka do drugiego, próbując jakoś to wszystko ogarnąć, po raz pierwszy przez dłuższy czas (po kilka godzin) nie myślałam o Hani:( Kilka razy przebiegła mi za to przez głowę straszna myśl, że gdybym miała ich całą trójkę tutaj, to bym sobie w ogóle nie poradziła... i tak ledwo sobie radzę:((
kasia, mama Hanulki (12.06.2009 - 18.01.2010), a także Jerzyka (3,8) i małego Stefcia
|