Dziekuję Magda.
Naszła mnie taka refleksja, że w rodzinie nie mogę szukać wsparcia. Najwieksze wspracie otrzymałam od praktycznie obcych ludzi z Dlaczego, z moich wcześniejszych forów. A przecięż niewiele osob znam osobiscie, głownie tylko wirtualnie. To od osób z pracy i forum odtrzymywałam smsy z wyrazami wspólczucia. Siostra mimo, że sama poroniła i powinna wiedzieć jak wazne jest chocby słowa "przykro mi", nawet nie wysłała mi 1 smsa. Napisała mi życzenia świąteczne, jakis bzdetny wierszyk o kurczakach czy krolikach zyczac radosnych świąt, a to było 2 dni po śmierci Emilka. Ona świętowała chrzest swojej córki. Potem jeszcze "czy juz coś wiadomo". To było apropo sekcji, ale przecięż od razu było wiadomo z jakiego powodu synek odszedł. Miałam wrażenie, że pyta czy było podłoże genetyczne. Inni nic, jakby nic sie nie stało. A przecięż Emilek byl bratankiem, siostrzencem, wnukiem... Tylko mama troche probowala mnie pocieszac, ale z czasem raczej pouczac, ze nie powinnam duzo plakac itd. A przeciez skad moze wiedziec co powinna, skoro nigdy nie stracila dziecka. Wczesniej dzwonilam do domu prawie codziennie, a teraz moze raz na tydzien. Nawte jak chce cos powiedziec to to sciska mnie cos w gardle i nie powiem nic. Dziwne to, a przede wszystkim smutne i dolujace. Zawszew bylam zamknieta, ale pracowalam nad soba zebz choc troche sie otworzyc. A teraz skorupa stala sie o wiele grubsza niz kiedys. Boze daj mi sile abym wyszla jakos na prosta. Emilku kochany mam nadzieje, ze Matka Boza zastepuje mnie dopoki nie dolacze do Ciebie. ----------------------------- http://funer.com.pl/epitafium,emilek-augustynowicz-zyl-19-godzin,5535,1.html
|