Obecność mojej Zuzanny byłaby niemożliwa na mojej obronie...Przecież Jej obiecałam:) Poza tym...na uczelni wiedzą...pani dziekan, prowadzący...a na koniec w podziękowaniach powiedziałam, że te studia miał dla mnie wymiar nie tylko w sferze edukacji, ale były bardzo ważne w sferze emocjonalnej, że wpewnym momencie mojego życia były dla mnie ratunkiem. Moja kochana pani promotorka rzuciła mi się na szyję, pani dziekan (bezdzietna stara panna) miala łzy woczach i powiedziała, że wie z dokumentów, jak wiele przeszłam i podziwia, że dałam radę, 0varecenzent (którego pierwszy raz na oczy widziałam), powiedział, że w sytuacji życiowej, w której się znalazłam, to nie lada wyczyn pogodzić wszystko ze sobą i mieć tyle siły, aby zdobywać wiedzę. Także moje dziecko było...czy pojawiło się wmyślach tych obcych dla mnie ludzi z litości dla mnie, czy dla "podziwu" mojej wytrwałości, to już mniej ważne. Dzięki dzisiejszemu dniu wie, że Ona zawsze będzie, kiedy tylko będzie w mojej pamięci. Bo z serca miłości wykreślić się nie da,ale pamięć może płatać różne figle...bo kto wie, jaka ta moja pamięć będzie za lat 40...jednak serce będzie takie samo...
Spełniłam obietnicę....Co jeszcze mogę zrobić dla mojej córeńki? Chyba 'tylko' kochać ją nie mniej niż do tej pory i pokazywać normalność, którą obiecałam, że Jej pokażę...
p.s. zakończyłam studia z 5 na dyplomie:D:D Moja córko, to Twoja zasługa w dużej mierze.
Mama Królewny Zuzi(*) i Księżniczki Natalki ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|