Dziś mija dziewięć miesięcy – i tak jak wtedy jest poniedziałek:(( Nie płakałam już chyba trzy tygodnie. Czy to znaczy, że jestem „bez uczuć”? Okazuje się, że są tacy, którzy tak właśnie myślą, dotarło już do mnie stwierdzenie jednej z ciotek, że „tylko ona tak naprawdę rozpacza po Hani” (sama nie zamieniła ze mną ani słowa na temat śmierci mojej córeczki). Moja siostra (to ona zawsze była tą „z uczuciami”) przy okazji referowania jakiegoś artykułu o nastolatkach niechcący palnęła: „Ciesz się, że nie masz córki”… Nie mam żalu do nikogo, szkoda mi teraz miejsca w sercu na pielęgnowanie uraz, ale oczywiście było mi przykro. Najważniejsze jednak jest to, że nie przestałam mieć córeczki, nie mogę jej przytulić, ale mogę do niej mówić, myślę o niej ciągle, czekam, kiedy się znowu spotkamy. Ale to jeszcze nie nastąpi tak szybko, jak bym chciała – mam dwóch cudownych synków, którym trzeba pomóc dorosnąć i kochanego męża. No bo przecież to ja w rodzinie jestem tą szczęściarą „w czepku urodzoną”…
Do Hani Nie mogę teraz Cię zobaczyć, Córeczko moja wymarzona. Nie mogę całować pyz, brzuszka ani małych stópek. Nie mogę Cię wykąpać, przewinąć ani nakarmić. Nie mogę wziąć Cię na spacer ani kupić Ci sukieneczki. Mogę tylko wierzyć, że jesteś bliziutko, tuż obok, Bogu uwierzyć na Zmartwychwstałe Słowo, że jesteś piękna i szczęśliwa, i że przyjdziesz po mnie kiedyś, żeby już się nie rozstawać. Mogę do Ciebie mówić, prosić, bo Ty wiele możesz. Zwycięzca śmierci daje mi pociechę i wcale się na mnie nie gniewa, gdy mówię, że wszystkie Dary oddałabym, by mieć Cię z powrotem.
|