Parę siniaków jeszcze nikogo nie zabiło :)) Choć nasze sińce nie są widoczne :)) ale wiecie co, akurat mój Szymon rozbił sobie głowę - biegł a właściwie to chciał uciec, zrobił obrót - w tył zwrot, i w te pędy chciał polecieć, tyle że nogi zawadziły w pośpiechu jedna o drugą i było bach, a czoło przetarło się o betonową nogę od ławeczki... oj, kiedyś zawału dostanę przy Dyziu :)) choć jak przy Tomku nie dostałam to chyba teraz też mi to nie grozi :)).. ma wielkiego guza, który powoli schodzi i strupy, które prawie odpadły... powiedzmy że ja cierpię a widać u mojego syna :)) buleczka