Jerzyku! Martwię się, kiedy jesteś taki poważny i dojrzały. Ostatnio bardzo interesowałeś się tym samolotem, który się rozbił i tym, że Pan Prezydent też poszedł do Nieba. Zapytałeś o czarne wstążki na fladze, o której mimo że nie masz jeszcze trzech lat, wiesz jakie ma kolory, i że to flaga polska (rozpoznajesz jeszcze niemiecką). Powiedziałam, że to dlatego, że jesteśmy smutni „Wiesz przecież, Jerzyku, dlaczego jesteśmy smutni?” „Tak, bo nie ma Hanulki”…
Stefciu! O Ciebie też się martwię. Jako organiczna część swojej mamy nie miałeś wyjścia – byłeś ze mną, kiedy siedziałam przy twojej siostrzyczce w szpitalu po operacji, cieszyłeś się ze mną, kiedy wróciliśmy w niedzielę do domku, a potem usłyszałeś rozdzierający krzyk osieroconej mamy. Byłeś i w prosektorium, i na pogrzebie Hani, przeżywałeś poniekąd to, co ja. Czy masz szansę być radosnym chłopczykiem?
Hanulko! Od trzech miesięcy nie muszę się już o Ciebie martwić. To właśnie jest w tym wszystkim najgorsze…
Masz teraz na własność Ocean Miłości Nieprzebyty, niezgłębiony, niepoznany. Radośnie w nim pływasz pod opieką Tej, która Matką jest nad matkami. Najlepszą. Bóg uśmiecha się, zachwycony twą duszą, taką czystą, piękną, jasną, świętą. Więc po co ci, Córeczko, moja mała miłość, marna kropla, skażona ziemskością. Po co ci, Słodziaczko, taka zwykła mama, stęskniona całowania pyz i brzuszka. Tata płacze, pochylony nad zdjęciem, na nim jesteś jeszcze taka nasza…
|