"analizuje kazda kolejna sekunde z ostatnich godzin zycia Jarka,szukam swojej winy(pewnie jej nie bylo)To tylko moja milosc (egoizm)nie dawala odejsc mojemu synkowi szybciej.Wszyscy lekarze dawno GO juz skasowali i dziwili sie jaki ON dzielny.Uwazalam sie za Boga ,dawca zycia i smierci.Zludzenie,Jarek sam wybral co dla niego dobre!Musze i chce to uszanowac" Podpisuję się...czułam dokładnie to samo... Rzeczy też chcielismy oddać do domu samotnej matki. Ale mó tata jest taksówkarzem i nie raz woził kobity z fajnymi rzeczami, które sprzedawały za...flaszke...Także za namową rodziny schowaiśmy wszystko do piwnicy. Uznaliśmy,że przy następnym dziecku, jak nie damy rady korzystać, wówczas oddamy. Okazało się,że z wielu rzeczy korzystaliśmy i korzystamy bez problemu. Niektóre nie tkniete. Mam też skrzynkę, w której mam ulubione rzeczy Zuzi (zabawki kocyk), rzeczy niezbędne do życia (wziewkę), ubranko w ktorym odeszła, znaczące prezenty.
Mi Zuzia pokazała swiat inaczej. Piekniejszy. Mimo tego,że przejżałam też na ludzkie cierpienie. Nie wiedziałam,że aż tyle dzieci choruje, to mimo to, widzę więcej barw.Dała mi cudowne uczucie...miłość bezwarunkową, pokazała macierzyństwo, które jest wyjatkowe...
Krysiu, masz jeszcze inne dzieci, czy Jaruś był jedynym synem? Jeśli już o tym pisałaś, a ja przeoczyła, to mocno przepraszam. Nie jestem wstanie czytać wszystkich postów. "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|