taa...i co mi po tej sile, tak czasami się zastanawiam. Chyba siła ograbia człowieka z innych cech, z czegoś musi się brać. Ukradła mi część uśmiechu, część dystansu i luzu, kawałek spokoju. Za to bardziej widać, zgorzknienie.
Mąż dostał, ostatnią szansę. Jak zawsze zresztą...Wiecie, to nie głupia kłótnia. Mój mąż ma poważny problem z sobą i nie bardzo chce działać, aby go zlikwidować. A ja sobie życia zmarnować nie dam. Na chwilę obecną jest mi obojętne, czy będziemy razem, czy też nie.Zobaczę za 3-4 miesiące. Nie wyprowadziłam się. Przekabacił mnie przy grobie Zuzi, choć uważam,że to chwyt poniżej pasa,żeby przy niej... To chore, bo boję się,że jak wyjdę z domu, to on po mnie nie przyjedzie, aby zabrać spowrotem. Abym w razie czego nie tkwiła w toksycznym związku. Wkurza mnie też,że wszystkim się wydaje,że u nas to sielanka. Kurcze, przecież nie widzą, a ja się nie chwalę. dołuje mnie to,że pare dni temu cieszyłam się,że tak wszystko fajnie się układa,że jestem szczęśliwa tak szczerze. A tu bach! "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|