Kulkry idzie małymi kroczkami do przodu, Myszka ma swój mały cel...Każda ma swój sposób na ratowanie swojego zycia.To dobrze.
Takimi właśnie małymi kroczkami udało mi się odnaleźć nową drogę w życiu. Inną... Nie smutniejszą, a po prostu inną...W sumie to nie do końca wiem, co było dla mnie czynnikiem najbardziej motywującym,aby żyć, aby być..To chyba egoistyczne, ale może ja sama (chyba mam silnie rozwinięty instynk samozachowawczy;) )
Mamom, które strata dotknęła niedawno, może się wydać dziwne to, co zaraz napiszę. A mianowicie, nigdy nie byłam tak szczęśliwa, jak teraz. Nauczyłam się żyć bez Zuzi, nikt mi jej nie zwróci, nie zadręczam się wyrzutami sumienia (na razie). Może bardziej cenię teraz radość, może jest inna, bo bardziej wypracowana, a nie taka przypadkowa. ja wiem,że Ten Pan swoją rękę do tego przyłożył, ale gdybym się nie starała, to dostałabym jedno wielkie....nic....Siedziałabym teraz sama, bez męża, bez dzieci, pogrążona we łzach. Wiem,że jedni są silniejsi, inni troszkę mniej.Ale walczcie.Gdy czujecie,że sami sobie nie radzicie, idźcie do specjalistów, nie zostawiajcie sami siebie. Po walce o życie dziecka, może i przegranej, ale z fizycznego punktu widzenia, po walce o życie swoje, po walce o męża, a potem po staraniach o nowe życie...wszystko jest piękniejsze, ważniejsze. wszystkiego dobrego Kochani i nadzieji życzę, bo to od niej wszystko się zaczyna... "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|