Ewelino i Buleczko nie osadzajcie mnie tak surowo,bo nie bylo moim zamiarem KOGOS ranic. Moj syn przezyl prawie 17 lat w bolu i cierpieniu,byly i cudowne dni,ze chcialo sie krzczec z radosci,ze bedzie dobrze,ze wyjdzie z tego,ze bedzie radoscia naszego zycia.Ale stalo sie inaczej,choroba postepowala ,nie chciala odpuscic.Trzeba bylo pilnowac Jarka dniami i nocami tak ponad 16 lat.Nie powiedzial,ze cos Go boli,nie pokazal paluszkiem,trzeba bylo sie samej domyslac,prosic Boga o pomoc!Cierpia Jarek nieraz okrutnie.Najgorsza byla padaczka z bezdechami,byl to paraliz oddechu.Trzeba bylo Jarka reanimowac i to czesto.Juz wtedy jak mial "odloty"usmiech goscil na jego twarzycce,ale chcial wracac!!!I wracal w gorszej formie,nie pracowaly mu organy wewnetrzne,wszystko trzeba bylo wspomagac lekami.bardzo zle spal,wiec do dzisiaj jestem wybita z rytmu nocnego(mimo,ze biore tabletki na spanie)Nie zaluje,ani jednej nocy nie przespanej,nie zaluje,ze Bog obdarzyl mnie tak chorym dzieckiem,jesli mialabym moje zycie powtorzyc,powtorzylabym je jeszcze raz!Bardz brakuje mi tego ,to we mnie trwa!Mam czas i potrzebe zeby byc z moim Jarkiem codziennie.Moje dziecko jak Wasze za zycia bylo juz SWIETE.,teraz modle sie do niego,o pomoc zebym byla dzielna.Kocham Go calym sercem,cala dusza! Zapalam wirtualne najjasniejsze swiatelka dla NASZYCH ANIOLKOW (***)(***)(***) mama Jarka lat 17
|