Kasia, wydaje mi się że są jakieś znaki wcześnie, ja myślę że w snach też są jakieś znaki tylko my nie do końca potrafimy je zinterpretować i zauważyć
wiesz, ja wtedy w szpitalu, po pierwszej reanimacji Tomcia, zaczełam mieć głupie sny, różne ale w mojej ocenie wtedy wydawały sie głupimi koszmarami. Jeden z nich przedstawiał postać kobiety, smukłej, delikatnej, ubranej tak jak przedstawiana jest matka boska, twarzy absolutnie nie potrafię sobie przypomnieć ale coś w środku zawsze mówiło że to Ona, to ta Matka o której świat nie pamięta, której wewnętrzną tragedię świat ma gdzieś. Pamiętam że miała piekne jasne delikatne dłonie, od których biło takie niesamowite ciepło matczyne, nie widziałam w snach wtedy Tomka czy dziecka. Ona wyciągała te ręce nie tyle do mnie ale jakby do dziecka które trzymałam na kolanach, tak jakbym ja z dzieckiem siedzieła a ona się nachylała nad nami i prosiła daj mi go, u mnie będzie bezpieczny, będzie miał to o czym ty dla niego marzysz ale ja nie chciałam jej go dać. Nigdy go nie dałam - ten sen poprostu się kończył. I powtarzał jak niekończący się koszmar. Wtedy zastanawiam się nawet czy ja nie zaczynam wariować, czy wszystkie reanimacje, ten strach, nerwy, stres, ten nadmiar adrenaliny nie wali mi na mózg. Ale ja czułam wtedy się tak jakbym miała wybór - albo takie życie jak teraz albo tamto ze snu. To było chore. Ale tak to w moim odczuciu to wyglądało. Ja wtedy na żywo, jak się budziłam z tego koszmaru, miałam też wrażenie jakby cały czas był ktoś koło mnie, ktoś ubrany na czarno w kapturze, ciepły w środku jako człowiek ale na zewnątrz bijący chłodem, zawsze gdy czułam obecność tej postaci koło siebie, zawsze za moim prawym ramieniem, po stonie gdzie było światło na ścianie, czułam chłód, zimno ale nie strach... jakby ten ktoś był przy mnie, przy nas ale jakbym wiedziała że on nie chce zrobić nam krzywdy, że on chce naszego dobra... jakby czekał że mu dam, pozwolę zabrać moje dziecko... ale nic nie robił poprostu był z nami... cały czas przez prawie 3 miesiące... ja przy tym kimś nie bałam się zostawić dziecka - ja czułam że bez mojego pozwolenia ta postać go nawet nie dotknie... Gdy ja czułam tę postać i wchodził ktoś z personelu, dziwili się że u nas jest tak strasznie zimno że aż dziwnie, nawet przyniesiony grzejnik nic nie zmieniał. Ciężko to wytłumaczyć bo sama nie do końca wierzę w to co przeżyłam... i nie chce tego wspominać ani o tym mówić.
Kasiu, ta postać stała zawsze tam gdzie było światło. I wtedy tam właśnie patrzył Tomek, i się uśmiechał jakby wiedział kto to... Może dzieciaki wiedzą, widzą...
Eh, te dołki... Jeśli chodzi o te twoje głupotki, które chodzą ci po głowie - kochana bardzo dobra z ciebie matka, Niunia była osłabiona bo rozszczep podniebienia męczy dziecko przy jedzeniu, przełykaniu i oddychaniu. Zabieg miał usprawnić jej życie, po to aby wynormalniało, a nie po to aby ją zabić. Przecież wiesz o tym najlepiej. Nie wiozłaś dziecka po śmierć ale po życie, lepsze życie - tak robi kochająca i troskliwa matka. Nie jestes przecież Bogiem, nie możesz przewidzieć wszystkiego. Zastanów się - czy widzisz że twoje starsze dziecko urosło 3cm? przytuło 1kg? zauważyłaś że twój brzuszek jest 2cm większyw obwodzie? nie, bo masz to wszystko na codzień, patrzysz na to i pewnych rzeczy nie zauważysz nigdy bo dla ciebie są normalne i codzienne, ale to absolutnie nie znaczy że jesteś złą matką, bo jesteś wspaniałą matką.
Oj dale ci się we znaki, chyba ostro, stres z podobieństwem ciąż, ale nie martw się teraz nic się nie stanie, wszystko będzie ok. Ja wiem, że łatwo się mówi. Ja unikałam liczenia tyg, wszystkim mówiłam "nie wiem nie liczę" po to aby w mojej główce nie doszło do skojarzeń, oczywiście nie zawsze się to udawało, ale pomagało.
A te pamiątki pielęgnuj jak skarby - bo teraz są nimi na zawsze.
Buziolki i sorki że się nie odzywałam Przytulaski i głaski dla brzdąca w środku (*)(*)(*) a to dla Niuńki :)) buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|