Dostałam od przyjaciólki filmik o mojej Hani, nagrany miesiąc przed śmiercią, przy okazji wesołej wizyty u nas - wyobrażacie sobie, jaki skarb - całe 3 minuty życia Hanulki utrwalone na zawsze... Łącznie wszystkich krótkich filmików mam chyba raptem 10 minut... Wiem, że wiele z Was nawet tego nie ma, że wiele byście dały choćby za dwie minutki... A mnie dopadła znów rozpacz, bo na tym filmiku, Haneczka leży sobie spokojniutko na łóżku obok ruchliwej swojej i roześmianej rówieśniczki (tydzień różnicy), bledziutka, poważna, nie przewraca się nawet na boczek i patrzy, jak jej się to często zdarzało, na światełko lampki bocznej. I myślę sobie znowu (wiem rozumowo, że bez sensu), co ze mnie za matka, że nie widziałam, że córeczka nie jest w pełni zdrowa, że zawiozłam ją na tą cholerną operacje rozszczepu podniebienia - na pewną śmierć... I jeszcze ta fascynacja światłem - niby normalne u maluszków. Pamiętam, ze położna, która sprawdzała różne odruchy małej kilka tygodni po urodzeniu, właśnie powiedziała, że najbardziej reaguje na bodźce świetlne. pamiętam, ze jakiś tydzień przed śmiercią i rehabilitantka i pediatra dziwiły się, że nie mają z Hanią kontaktu wzrokowego. Na mnie zawsze patrzyła, więc nie martwiłam się tym zbytnio, a teraz mam takie wrażenie, jakby ona już wtedy chciała iść za innym Światłem...
Moja Święta Dziewczynka karmiła się światłem. Patrzyła w lampkę jak w tęczę, wolała halogeny niż twarze. Widywała też Światłość Prawdziwą W kościołach ciemnych i kaplicach jasnych, i gdzieś za moimi plecami W przestrzeni pozaprzestrzennej. A potem zaczęła tęsknić Za tym, co tam zobaczyła, Aż poszła prosto w Światło. Ciemności okryły ziemię.
Kasia, mama Hanulki (*12.06.2009 - +18.01.2010) (Z Miłości powstałaś - w Miłości przebywasz) ziemska mama Jerzyka i Stefcia w brzuszku
|