Witaj Ika, widzę, że na forum pojawił sie wątek o winie lekarzy... Strasznie to wszystko trudne, co dziewczyny opisują. My na poczatku tygodnia zobaczymy pelny protokol sekcji - jest juz w prokuraturze. Wiadomo, boję się tych kilku stron jak nie wiem czego, ale przecież muszę je przeczytać, tak jak muszę zobaczyć na własne oczy dokumentację ze szpitala. A co potem, zobaczymy. Paradoksalnie, to że zajmuję się tymi dokumentami, myślami o tym, co mogę z tym zrobić, to mnie trzyma też przy Hani, tak jakbym załatwiała jeszcze coś dla niej (co jest bzdurą), tak jak załatwiałam dziesiątki wizyt i badań itd., kiedy była z nami. Po tym wyjezdzie zeszłoweekendowym jestem jakaś spokojniejsza, co z kolei przeraża mnie, bo były w tym tygodniu dni, kiedy nie płakałam, bo w naszym domu jest już tak, jakby jej nigdy nie było - ot kilka zdjęć i ta pusta kołyska wepchnięta w kąt (trzeba coś z nią wreszcie zrobić...). Jerzyk nabawił się zapalenia jamy ustnej, więc wszystko kręci się wokół syropków i pocieszania, byłam wczoraj u ginekologa, słuchałam serduszka Maleństwa, czuję coraz mocniejsze jego ruchy - życie toczy się jakby nigdy nic... To takie straszne, a przecież musi tak być... Zaraz przyjadą teściowie do swego ukochanego wnusia, a my spróbujemy (targani wyrzutami sumienia, że zostawiamy chore dziecko) pojechać na te rekolekcje dla osób w żałobie. Serdecznie pozdrawiam i dzięki za każdy Twój post - bardzo dużo daje mi korespondencja z Tobą! Kasia
|