Dziś mija 5 miesięcy odkąd nie ma ze mną mojj słodkiej Zuzi.Boli,ale da się żyć. autko..hm...po moich perypetiach z krzyżem,miałam w nastepnym tygodniu stłuczke (chyba o tym nie pisałam).Pojechałam odebrać wyn iki bo mi się okres spóźniał 3 dni,okazało się,że nie jestem w ciąży i byłam chyba niewidoczna,bo babka mi w tył wjechała.Tłumaczenie?"nie widziałam pani"także w przyszłym tygodniu stawiam na warsztat. Tak sobie pomyslałam wtedy,że jak dobrze,że te wyniki są negatywne,bo bym ją chyba zabiła na miejscu,bo tak troche mnie w tym autku szarpnęło mimo zapiętych pasów. Egzaminy...ciągną się jak za przeproszeniem glut,ale już na finiszu jestem i to z całkiem pozytywnymi rezultatami,bo głównie dostaje 4 i 4,5.Także spoko. I nadal pozytywne nastawienie mnie nie opuszcza,choć dziś o godzinie w której umarła Zuzanka,tak mocno ścisnęło i zabolało. dzięki za troske,buziaczki i światełko dla Tomcia "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|