Ewelinko, nigdy nie jest aż tak źle żeby było tragicznie. Może jesteś na dnie, ale niżej przecież już nie spadniesz.
Jeśli chodzi o wykładowcę to miałam dokładnie to samo na myśli co Joanna. Uważam, że powinnaś iść do tego wykładowcy i wprost powiedzieć, że prosisz o termin egzaminu, bo na wcześniejszych nie mogłaś być, nie mogłaś bo twoje dziecko umierało w szpitalu a ty przy nim byłaś dzień i noc w tych ostatnich chwilach. Nie chcesz się tłumaczyć czy usprawiedliwiać, tylko chcesz uczciwie zdać i dostać wpis. Postaraj się to powiedzieć jednym tchem, możesz przećwiczyć w domku przed lustrem. Napewno innaczej cię potraktuje. Ćwiczenia prowadzą do mistrzostwa.
Jeśli chodzi zaś o męża też nie jest tak tragicznie. On poprostu widzi twoje wachania nastrojów - dziś się uśmiechasz i jesteś pełna nadziei a jutro płaczesz. On poprostu chce abyś naprawdę była gotowa na dziecko, które pokochasz. Aby ono nie widziało roztrzęsionej mamy bo wtedy będzie czuło się winne z powodu twojego smutku. Wygadaj się komuś, tak od serca, żeby zrzucić wszystkie żale. Tak osoba może ci pokazać co robisz źle. Nie wszystko jest takie czarne jak się wydaje. Zobacz choć jest zimno za oknem świeci słonko.
Bądź dobrej myśli. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|