Aleks, nie możemy wiedzieć wszystkiego. Zawsze komuś trzeba w życiu zaufać. Każda z nas zaufała lekarzom bo się nie znamy na medycynie i nie wiemy tyle co oni. Przecież nie jesteś jasnowidzem obie o tym wiemy. A zresztą czy gdybyś wiedziała że Danielek umrze, gdybyś wiedziała kiedy i jak to sądzisz że to by coś zmieniło? Wiesz przecież że nie. Popatrz na mnie. Wiedziałam zawsze że jeśli będę miała dziecko to ono będzie śmiertelnie chore. I choć tłumaczyłam sobie te myśli na setki sposobów one wracały zawsze z myślą o Maleństwie. Dziecko było śmiertelnie chore, ja wiedziałam, dopuszczałam te wiadomości do rozumu bo te informacje były niezbędne w rozmowach z lekarzami i pielęgniarkami, w negocjacjach o leczeniu, karmieniu i spaniu - były niezbędne dla bezpieczeństwa Tomcia ale nie dopuszczałam tych myśli do serca. Robiłam co mogłam i jak mogłam, owszem wydłużyłam życie Tomcia o parę miesięcy dzięki wiadomością jakie posiadałam na temat jego stanu zdrowia, wymusiłam bezpieczeństwo poprzez strach personelu i wyjątkowość Tomcia. Ale czy to coś zmieniło - nic. Tomka i tak nie ma w moich ramionach. Wiedziałam, że Tomek będzie chory, wiedziałam, że nigdy nie wrócimy w dwójkę z Warszawy, wiedziałam, który lekarz przy nim będzie (robiłam co mogłam żeby się nie zbliżał do Tomcia, ale to on miał dyżur tej nocy bo nasza pani doktor była chora), wiedziałam że umrze a ja nie będę w stanie wrócić po kocyk i nie byłam w stanie wrócić po kocyk, niebieski kocyk z rybką Nemo. Najbardziej potwornym zaskoczeniem było to że we wtorek wszyscy gratulowali że się udało, cały szpital nas znał, a czwartek przytulali bez słów lub spuszczali głowy dając wyraz smutku i współczucia. Rano zbierając się do wyjścia czułam że nie ma co robić zakupów bo to nie potrzebne, popatrzyłam na spakowane torby w przedpokoju i czułam że nie ma po co ich zabierać ze sobą, że się nie przydadzą. Ale rozsądnie wytłumaczyłam sobie, że te myśli to pewnie dlatego że mąż ma wieczorem dojechać to może je przywieść więc ja ich nie muszę brać. Na każde złe przeczucie znalazłam wytłumaczenie. Na każde jedno. I do końca wierzyłam że Tomek będzie żył. Ty też byś tak robiła. Nawet gdybyś dostała jakiś znak twój rozum by go tak wytłumaczył że w pięć sekund byś zapomniała.
P.S. Znajomy znajomego miał wypadek. Młode małżeństwo z dwu miesięcznym dzieckiem, jechali do rodziców, coś w nich walneło. Ona siedziała z tyłu z dzieckiem - zgineła na miejscu. Jemu amputowali nogi. Dziecku nic nie jest. To straszne. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|