Wiesz Olu, ja analizowałam wszystko i wszystkich. Opisałam nawet w któryś z wątków siostrę. Nie wiem czy akurat czytałaś. Jest dwa dni młodsza ode mnie. Z domu wyniosła się mając 17 lat. Ściąganie jej do domu na siłe nic nie dawało bo i tak uciekała. Zamieszkała z tym facetem. Oczywiście piła i imprezowała. Zaszła w ciążę. Oczywiście ślub na szybko żeby dziecko nie było nie ślubne. Urodziła zdrową córeczkę, dzieckiem zajmowała się nasza babcia i oczywiście jej mama. Ona nie wykazywała żadnego instynktu macieżyńskiego - nie przeszkadzało jej nawet jak mała po stołku wchodziłą na blat czy segment - jak spadnie to trudno ja mam serial. Poszła do technikum ogrodniczego (3 raz zaczynała 1 klasę) i sensacja w rodzinie bo rok na piątkach skończyła mając dziecko. Po czterech latach mama załatwiła jej pracę w ŁZE i przedstawiła chłopaka - idealny materiał na zięcia - szkoła, praca, dorabia na fuchach, ma mieszkanie i samochód. Po roku nagle afera że siostrę mąż bije i ona się na szybko od niego wyprowadza i trzeba w przeprowadzce pomóc. Pojechaliśmy z moim mężem (wtedy był moim chłopakiem). I ten chłopak z zakładu też był. I nagle szok i konsternacja - okazało się że panowie się znają. Chodzą razem do technikum wieczorowego przy ŁZE i pracują razem w ŁZE. I kolejny szok - od roku siostra spotykała się z tym chłopakiem, przyjeżdzała do niego pod pracę i szkołę, a on ubolewał mojemu chłopakowi nad tym że znalazł fajną laskę ale w separacji z mężem, który ją bije i nachodzi a ona wciąż ucieka, no i przespała się z nim dopiero po poł roku - on się zakochała i chce z nią chajtnąć. Męże pozbawiła praw rodzicielskich bo niby zły ojciec, Oliwkę pozbawiła ojca - mała wylądowała wtedy w szpitalu bo dostała zapaści z nerwów. Dziecko straszyła więc nie chciało się spotykać z ojcem. Za chłopaka wyszła. Gra kochającą troskliwą mamę i żonę. Ma z nim syna. Gdzie sprawiedliwość? Nie mam pojęcia. I uważam że nie ma sensu szukać, bo i tak go nie znajdę. Szkoda czasu i energii. To chcę sporzytkować na coś innego.
Ja uważam że Bóg wynagrodził mnie Tomciem. Cieszę się z tego cudu jaki miałam w ramionach przez tyle miesięcy. I cieszę się że Bóg wynagrodził Tomcia. Zabierając go do siebie oszczędził mu życia tu na ziemi - nie wiem jakie ono by było ale zakładam że Bóg wiedział i zrobił wszystko żeby zapewnić Mojej Bułeńce wieczne szczęście. Tak wiąrze się to ze śmiercią ale jeśli to jedyny sposób to ja się cieszę - tam jest bezpieczny. Ja mam miłość i wspomnienia.
Kolejne dziecko? Przy tej ciąży od początku (fasolka miała 10dni) do 5 tyg - żyłam w stresie czy się utrzyma. Potem od 23tyg do końca ciąży znów żyłam w stresie - czy przeżyje poród. Z czasem nauczyłam się myśleć o przyjemności z bycia ciężarną tak aby zagłuszyć myśli o możliwym uduszeniu zaraz po porodzie. I udało się. Teraz w chwilach załamania przywołuję wszystkie dobre wspomnienia tak aby zagłuszyć "doła". Jeśli jedną ciążę przeżyłam z tym strachem od 23tyg. to drugą przeżyję stresując się do 23tyg. - jak by nie patrzeć to tyle samo czasu. A powtórzony stres, w moim przypadku, jest słabszy. Dałam radę raz to dam i drugi.
Pozdrawiam i życzę dużo sił I wiary w cud macieżyństwa buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|