Twoja córcia nie umarła, tylko zmieniła miejsce, w którym żyje nadal. A co do "pozbierania się", to widzę że jest to kwestia bardzo indywidualna i bardzo różnie przeżywamy "przeprowadzkę" naszych dzieciaczków. Wszystkie czujemy rozrywający smutek i tą okrutną pustkę. KOchana, czy spróbowałaś pomyśleć,że Twoje dzieciątko nie chce,abyś tak żyła,że może trudno jest mu wtedy żyć tą raością, która Tam jest dana. Przecież na pewno masz dla kogo dalej żyć,męża, rodziców. pomyśl jak cierpi Twoja matka, patrząc na Twój żal. Wiem,że mój optymizm jest czasem denerwujący,ale ja nie potrafię żyć inaczej. We wszystkim co się dzieje, potrafię znaleźć promyczek, który łaskocze mnie po twarzy i każe się uśmiechnąć. Nie chcę Ci mówić "weź się w garść", bo wiem,że takkie słowa to ma się gęboko w poważaniu, chciałam Ci tylko powiedzieć po krótce, jak ja staram się z tym żyć.
Życzę Ci wiary w lepsze jutro. "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|