jak wspominam te ostatnie cztery miesiące w Warszawie, to trochę śmiać mi się chce... ja wiem że dla nich wszystkich, dla lekarzy, to ja byłam jak jeden wielki WRZUD NA DUPIE... oni mi nawet śmigłowiec załatwili do Łodzi do Matki Polski i miejsce na II Klinice Pediatrii bo powiedziałam że tylko na ten oddział i szpital podpiszę zgodę do transportu... oczywiście wczęśniej dzwoniłam do Matki Polski i przeprowadziłam "mały wywiad" z panią kierownik, znała nas bo tam leżeliśmy po porodzie na zapalenie płuc, opisałam Tomcia ze strony medycznej chirurgicznej w pełni aby sprawdzić czy jest dla niego odpowiednie miejsce - chciałam izolatkę z pulsoksymetrem, dostępem do tlenu i ssak ... niestety dzień przed wyjazdem do Łodzi okazało się że tam jest ospa wieczna, zadzwoniłam tam na wszelki wypadek i się dowiedziałam sama - problemy Tomcia z płaczem przy czymś takim mogły go zabić... więc wyjazdu do Łodzi odmówiłam ... pani doktor była tak wściekła że nie chciała ze mną gadać i nie chciała dać Tomciowi czegoś na zaparcie (musiał bo jak nie to płakał, a jak płakał to się dusił, a to groziło ustaniem akcji serca)... i wezwać anestezjologa bo saturacja była kiepska i musiałam podłączyć tlen i to w dużej dawce... zrobiłam aferę u kierownika kliniki "urażona duma pani doktor z powodu odmowy wyjazdu" niestety legła w gruzach... zarządałam zmiany lekarza prowadzącego, na jakiego kolwiek byle nie siedzącego z nią w pokoju bo na jej gębę patrzeć nie mogę, dzieciak mi się dusił a ona miała to gdzieś, bo ja nie podpisałam zgody na wyjazd, nie wezwała nawet anestezjologa i zmienili ... a do tego jeszcze pani kierownik kazała jej przyjść i mnie przeprosić... tak jak nawtykałam, że aż babsko popłakało, nawet nie wiecie jaką miałam satysfakcję ... a na koniec spytała "mam nadzieję że wyrazi pani zgodę na zbadanie Tomcia jak będę miała nocny dyżur. Wiem że pani nie chce na mnie patrzeć więc jeśli pani sobie nie życzy to nie będę przychodzić. Bardzo przepraszam" ... ja poprostu musiałam wiedzieć wszystko o Tomciu, jego wadzie, leczeniu, o wszystkich skutkach udocznych, lekach, sprzęcie, wszystko .... sami mówili że tak ciekawskiej, dociekliwej i upierdliwej matki to tu jeszcze nie mieli... ja wiem że czasem mieli mnie dość - dosławnie jak WRZODA NA TYŁKU.. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|