Po przeczytaniu postu nie wiedziałam co napisać... chciałabym tyle napisać ale nie wiem od czego zacząć... bardzo mocno kochałaś swoją Królewnę że pozwoliłaś jej odejść... Tak samo było z moim ojcem.. póki prosiliśmy Boga żeby żył to żył... ale jakie to było życie (był bardzo poważnie chory i umieracjący od kilku lat). Gdy raz powiedzieliśmy Boże - czyń co masz zrobić, usłyszeliśmy oddech jakby 'nareszcie' i ojciec uśmiechnął się i zamknął oczy... trzeba pozwolić odejść... jesteś wspaniała ... Mój Piotrusiek umarł w moich ramionach na sali porodowej... nie prosiłam żeby na siłę żył... oddałam jego życie Bogu... nie było ratunku... Wiem, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.... BÓG - trzeba mu zaufać....