Do mnie dziś zadzwoniła położna środowiskowa z pytaniem jak się czuje i jak tam dzieciątko bo termin porodu już miną a ja się nie odzywam.Nie mogłam w pierwszej chwili wydusić z siebie słowa,żeby powiedzieć jej,że mój synek nie żyje.Kiedy wreszcie wydusiłam te słowa,moje łzy nie przestawały cieknąć.A dwa dni temu kiedy byłam w sklepie mały 2 letni chłopczyk biegał po sklepie i w pewnym momencie podbiegł do mnie jego tato zawołał do niego Bartuś tak jak ma na imię mój mały aniołek.Poczułam straszny ból w żołądku łzy potoczyły się strugami z moich oczu i nie mogłam przestać płakać.Jutro minie miesiąc od największej tragedi mojego życia.Mój zdrowy synek jest u bozi a przeciesz miał być wśród nas.Rozumiem Cię nawet nie wiesz jak bardzo. Nawet czas nie zmieni naszej tęsknoty i bólu na mniejszy.I choć staram się żyć normalnie bo wiem że nasz starszy syn nas potrzebuje to i tak nic już normalne nie będzie.Mama aniołka Bartusia +12.09.2010 i ziemskiego Sebastiana 19.10.1999 Agata88