> Ja nie czułam nigdzie, w żadnej pod-, ani nad- świadomosci. Dla mnie było oczywistą oczywistością,że moje dziecko żyje i tak ma pozostać. Tylko ostatniego dnia czułam i cały dzień nasz anioł śmierci był blisko, moge powiedzieć z pełną świadomością,że czułam jego zimny oddech. Chyba gdybbym nawet nie pozwiliła, to i tak by ją zabrał. Nie dałabym jej umrzeć spokojnie. Trwałabym szarpanina, którą ja bym przegrała. Cały dzień ten mój niewidzielny Ktoś był. Był też na pogrzebie. Nikt Go nie widział oprócz mnie. Zwidy?Omamy? Raczej nie.
Z pełną świadomością mogę ci śmiało powiedzieć, że nie byłoby szarpaniny i tej walki się nie przegrywa. Jest chłód, czuje się powiew dziwnego zimna. Ten Ktoś nie umie zabierać siłą, on musi mieć "zgodę" a jeśli się wycofujesz i On się cofa... Też "miałam przyjemność Go spotkać, poznać" i ja z nim "żyłam" od 6.XII do 12.II, wtedy "widzieliśmy" się ostatni raz, pojawił się jeszcze 18.II, dzień przed pogrzebem jakby czekał na kropkę nad i. Z nikł, na zawsze, oby na zawsze. Zapewniam, że mieszkałby z Tobą dopóki byś się nie poddała. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|