Co u mnie...hm...nic nowego w sumie.Tak mi dni uciekają i czas się plącze,że myslałam,że dziś jest 6,a to 5. kończy się laba na uczelni. Przerwa świąteczna zleeciała nie wiadomo kiedy. Cały czas zakręcona chodze i o wielu rzeczach zapominam.Czasami bardzo ważnych rzeczach. Staramy się z mężem o dziecko,ale jak to ogólnie jest wiadome,jak się bardzo chce,to nie wychodzi. Problem tkwi w naszych główkach. Niby wyluzowani,ale podświadomie myślimy o ty. No cóż sami wiemy,że przyjdzie moment,kiedy ta blokada sama puści.
Lubie wspominać Zuzanke.ale zazwyczaj jest tak,że kończę na wspoomnieniu jej śmierci. Chciałabym nauczyć się wspominać te fajne momenty, nie mieszając ich ze złymi.
Muszę przyznać,że nie płaczę. Chyba już minął ten czas. Nie "łapię" gorszych dni,co najwyżej godzimy.Gdy myślę o jej chorobie,to wiem,że dobrze się stało. Moja Zuzia wiecej by doznawała cierpienia niż radośći. To było widać w jej oczach.Ale ja tylko w nie patrzyłam,a nie widziałam.PO prostu wiem,że to był Jej moment.Ona czekała na tę cwilę i nie mogłam jej zatrzymywać. Dziś czuję ulgę,że pozwoliłam Zuzance odejść.Choć czasami i tak kombinuje ,jak można było ją zatrzymać;) Była kochanym,cudownym dzieciem.I to chcę pamiętać najlepiej:))))
A tak poza tym,to się dużo uśmiecham.Po prostu chce misię żyć. I Tobię życzę tego samego. pozdrawiam "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|