kasik29 napisał(a): > Wiesz, każdy inaczej odbiera różne sytuacje. Ja wiem, że byłoby mi lepiej gdybym była przy niej.. Gdybym mogła Ją ukochać, utulić (nawet po śmierci)...
Przepraszam Kasiu, niedoczytałam chyba uważnie twojej historii. Miałam na myśli, że sam widok umierającego i reanimowanego dziecka jest potworny. Myślałam, że tego nie widziałaś i przy tym chciałaś być. Nie bardzo rozumiem czemu nie mogłaś przytulić jej po śmierci? Przecież matce wolno utulić dziecko. Zaraz po zdarzeniu, przy odbiorze z prosektorium i w kaplicy cmentarnej na identyfikacji w trumience. Nie pozwolono ci? Czy się bałaś?
Kasik29 napisał(a): A tak - mam do siebie ogromny żal, wyrzuty sumienia, pretensje... ;-( > I ta okropna tęsknota... Szkoda gadać... ;-(
Kasik, żal, wyrzuty sumienia i pretensje to ja też mam. Nie było mnie przy Tomciu jeden jedyny dzień przez osiem miesięcy i w ten właśnie dzień mój Syncio zmarł. Ten jeden raz nie bylo mnie przy nim gdy zamykał oczy, ustawała akcja serca, a jego główka spadała, nie było mnie tam, nie trzymałam go w ramionach a główka nie spadła na moje serce, przy reanimacji też nie byłam ten jeden raz. Dojechałam po wszystkim-dowiedziałam się w drodze do szpitala, prawie się zdeżyłam z tirem. Tomcio zmarł o 8.45 na Intensywnej. Mama mogła tam być od 9. Pretensje też są. Mam je do siebie, że gdzieś coś przeoczyłam, gdzieś popełniłam błąd. Do lekarza dyżurnego, że olał moje obawy (dzwoniła co dwie godz, ostatni raz o 24.30 i prosiłam o prześwietlenie płuc i otworu tracheo, bo miałam złe przeczucia). Potem wyłączył telefon. Usnełam. Obudziłam się o 6.55 i poczułam przejmujący spokój o Tomcia i ciepło. Usnełam. A on umarł o 7....... Może się pożegnał, może nie miał sił czekać dłużej na mamę. Może kiedyś mi wybaczy że mnie tam nie było... i że podpisałam zgodę na ten cholerny zabieg tracheo, zabieg ratujący życie - Tomciowi dał śmierć. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|