Mój synek też miał robioną sekcję 4.01, zaraz po śmierci i te podstawowe wyniki miałam właściwie następnego dnia. A te "ze szkiełek" dotarły dopiero w tamtym tygodniu, jak nie było mnie w kraju. Na jutro jestem umówiona z lekarzem, może dowiem się czegoś więcej. Ale w tym wszystkim miałam też szczęście trafić na naprawdę wspaniałych lekarzy, zrobili dla mojego Małego wszystko, co tylko możliwe, próbowali różnych niekonwencjonalnych metod. Szczególnie jeden siedział przy nim praktycznie cały czas przez ten tydzień, a na koniec płakał razem ze mną. Poza tym umieli z nami naprawdę mądrze o tym wszystkim rozmawiać, dzięki temu jakoś łatwiej było mi pożegnać się z moim synkiem. Żebym jeszcze tylko mogła się dowiedzieć co tak naprawdę się stało. A wyjazd mocno pomógł, uciekłam bardzo daleko, oprócz Nikodema mam jeszcze dwuletnią córeczkę i całą swoją uwagę musiałam skupić właśnie na niej. Ona zmusza mnie do normalnego funkcjonowania. I jeszcze jedno - czy Twoja córeczka też miała problem z płucami?
|