To były najtrudniejsze Święta w moim życiu. Najbardziej bałam się dzielenia opłatkiem i słusznie. Oczywiście nie powstrzymałam płaczu, a każde słowo więzło w gardle. Tak bardzo nam Ciebie brakowało Synku... Do tego te pytania: "Co jesteś taka smutna? Nie martw się, wszystko się ułoży." Nic się nie ułoży, nikt nie wróci nam Twojego życia. Chyba nie każdy rozumie, że moja żałoba trwa. I będzie trwać jeszcze długo. Że już zawsze, w każde święta będzie mi brakowało mojego synka. Że to nie jest przykra historia, o której się zapomina i żyje się dalej. Przepraszam Synku, że przez całe Święta byliśmy 400 km od Twojego grobu. Czułam się tam tak obco, mimo że z rodziną. Miałeś zadbane, poprosiliśmy przyjaciół, żeby zapalili światełko, ale i tak najlepiej czułam się, kiedy wróciliśmy do Poznania i przyszliśmy w końcu do Ciebie na cmentarz. Wiele mam pisze tutaj, że spędziły pierwsze święta bez dużych rodzinnych spotkań, tylko z mężem, dziećmi i z wizytą na cmentarzu. Obawiam się, że w mojej rodzinie nikt by tego nie zrozumiał. Mam wrażenie, że dla mojej mamy nasze częste wizyty na cmentarzu są dziwne i mi "nie służą"... w ogóle, mimo dobrych chęci mojej rodziny spotyka nas niewiele zrozumienia.
Synku bardzo Cię kocham i tęsknię. Mama Antosia *15.07.2014 +16.07.2014
|