Odpowiadam jako mąż. Straciliśmy córeczkę w 8 miesiącu ciązy w lipcu 2008 roku. W październiku 2009 żona urodziła zdrową i piękną dziewczynke.... Konkluzja - ja myślę, że to uratowało nasze małżeństwo i moje zdrowie psychiczne. Było naprawde ciężko, głównie ze sobą, ale maleństwo, następne dziecko i obowiązki rodzicielskie rekompenują wiele, chociaż sam nie wierzyłem że można się z tego dźwignąć... Odwiedzam utraconą córeczkę na cmentarzu reguralnie, palę zniczę na jej małym grobie i nieraz tam płaczę, podobnie jak moja Żona... Mam nadzieję, że z nieba opiekuje się swoją małą siostrzyczką, z którą nigdy nie będzie miała okazji się poznać. Dla mnie zawsze będzie pierwszym dzieckiem... A teraz - spodziewamy się kolejnego dziecka - oboje z żoną czujemy trwogę, dla osób, które straciły dziecko, teoria o tym, że ciąża to radosny czas oczekiwania to mżonki. Boimy się o każdy dzień i drżymy na każde badanie u lekarza, ale jesteśmy dobrej myśli. Powiem tak - donoszona następna ciaża i dziecko którym teraz możemy się cieszyć na pewno uloeczyło nieco naszą zdartą psychikę - wiem, że gdybyśmy się nie zdecydowali się na następną ciążę, było by z nami tylko gorzej..... Nie da się zastąpić utraconego dziecka następnym - to jasne. Ale jeśli masz szanse zostać rodzicem po stracie, to na pewno będziesz najlepszym rodzicem - bo będzisz mieć świadomość... Takie jest moje zdanie...
|